Ciekawostki Śluby świata

Ślub we Francji. Tradycje, formalności i ciekawostki weselne

A więc marzy wam się Un mariage en France, czyli ślub we Francji? U la-la! Oh mon Dieu, c’est bien! Zanim jednak powiecie sobie sakramentalne Oui, sprawdźcie, jakie są najpopularniejsze francuskie tradycje weselne i co tak naprawdę czeka was, gdy zdecydujecie się na ślub po francusku. Zapraszamy na romantyczną podróż przez Francję!

Ślub we Francji bez tajemnic!

Francja: obowiązkowy ślub cywilny

Być może zaskoczy was wiadomość, że we Francji ślub cywilny jest obowiązkowy. Wszystko dlatego, że w tym kraju istnieje rozdział państwa i kościoła, dlatego ślub wyznaniowy jest traktowany tu niejako dodatkowo, jako dobrowolna opcja, a w dokumentach widnieje data ślubu zawartego w obecności urzędnika.

Jeśli para decyduje się na ślub cywilny oraz kościelny, na godzinę przed sakramentem odbywa się celebra w ratuszu, która trwa zaledwie… 5 minut, czyli jest znacznie krótsza niż w Polsce. Coraz częściej więc formalności w urzędzie stanu cywilnego we Francji załatwiane są znacznie wcześniej, tylko w obecności świadków, a ślub kościelny planowany jest na zupełnie inny dzień.

ŚLUBNA CIEKAWOSTKA
Do dokumentów składanych we Francji przed ślubem narzeczeni musieli kiedyś dołączać specjalne zaświadczenie od lekarza. Certificat prénuptial potwierdzał wynik badań na choroby weneryczne, brak ciąży, a nawet uwzględniał pytania o chorobę psychiczną.

Francuskie liberum veto na rzecz małżeństwa

Pewnie znana jest wam scena z amerykańskich komedii romantycznych, gdy tuż przed ceremonią zaślubin pada zdanie: „jeśli ktoś zna powód, dla którego to małżeństwo nie może być zawarte, niech powie teraz albo zamilknie na wieki” – przy czym często właśnie w tej ostatniej chwili prawdziwa i jedyna miłość panny młodej wbiega do kościoła, unieważniając ślub. Francuzi dają takim osobnikom nieco więcej czasu: informacja o ożenku jest wywieszona miesiąc przed ślubem. Jeżeli ktoś jest przeciwny małżeństwu, ma wiele dni na destrukcję ślubnych planów nowożeńców.

Kto, kiedy i z kim, czyli jak wejść do kościoła

Ślub we Francji rozpoczyna się od oficjalnego powitania. Para młoda wita gości przed kościołem, podczas gdy świadkowie lub wyznaczeni do tego najmłodsi członkowie rodziny rozdają książeczki, w których są rozpisane po kolei wszystkie pieśni, które mają wybrzmieć podczas mszy.

Uwaga! Dla Francuzów znaczenie ma to, kto wchodzi do kościoła jako pierwszy. Zwyczaj nakazuje, aby goście czekali na resztę już w ławach kościoła. Jako pierwszy uroczyście do kościoła wchodzi pan młody z matką. Gdy dotrze już przed ołtarz, główną nawą wchodzi panna młoda ze swoim ojcem. Następni w orszaku są: matka panny młodej, ojciec pana młodego oraz świadkowie.  Pewnie wiele osób pozazdrości Francuzom tego, że po ceremonii nie ma nużącego stania w kolejce do młodej pary – nie ma życzeń, bo wszyscy od razu udają się na przyjęcie koktajlowe.

Waleczny jak francuski mąż

We Francji jest inaczej niż w Polsce: panna młoda na ślubie stoi po lewej stronie pana młodego. Dlaczego? Wszystko po to, by przyszły małżonek w razie potrzeby miał wolną prawą rękę, czyli tą, którą każdy rycerz włada mieczem i mógł ją obronić – w razie zagrożenia dobędzie broń, wołając „en garde” i odganiając… na przykład potencjalnych konkurentów lub niegodziwców sprzeciwiających się małżeństwu.

Koktajl to nie wesele. Zapamiętaj!

Czy wiecie, że we Francji funkcjonują dwa typy zaproszeń ślubnych? Zaproszenie może być standardowo na ślub i wesele. Jednak jeśli dostaniemy zaproszenie na koktajl, to oznacza, że… nie będziemy bawić się całą noc. Na koktajlu, czyli krótko trwającym przyjęciu tuż po ślubie, serwuje się szampana oraz wino. Nie rozsiądziemy się jednak, bo odbywa się na stojąco, a goście zajadają lekkie przekąski typu finger food, do których nie potrzeba talerza i sztućców. Przyjęcie kończy się o wyznaczonej godzinie, w której zaczyna się uroczysta kolacja weselna, a goście zaproszeni tylko na koktajl udają się do domu.

Jak wygląda przyjęcie weselne we Francji?

To już czas, by wesele ruszyło pełną parą! Kolacja rozpoczyna się około godziny 19:00, czasami dopiero o 21:00. Goście mogą się delektować czterema daniami, do których należą: starter, danie główne, ser (dlaczego nas to nie dziwi?) oraz deser w duecie z kawą. Cała kolacja trwa 2-3 godziny, a w jej trakcie nikt nie tańczy: jest to moment, kiedy rodzina i przyjaciele wznoszą toasty za państwa młodych. Mają one nierzadko formę wierszy lub piosenek stworzonych specjalnie na tę okazję. Coraz modniejsze staje się też prezentowanie krótkich filmów na temat młodej mary.

Pierwszy taniec i taniec z… drożdżówką

W Polsce pierwszy taniec tańczą oczywiście nowożeńcy. Wesele we Francji rozpoczyna panna młoda z ojcem, którzy otwierają parkiet swoim tańcem, po czym dołącza do nich pan młody z matką, a dopiero pod koniec wybranej piosenki państwo młodzi tańczą ze sobą. To znak, że oficjalnie zaczęła się część taneczna wesela i można dać się ponieść muzyce.

Jeśli już przy tańcu jesteśmy, to warto wspomnieć też o tym, że we Francji – poza klasycznym pierwszym tańcem – para młoda musi zaprezentować gościom jeszcze jeden układ taneczny. Ważną rolę gra w nim… gigantyczna bułka na talerzu. Tak, tak, dobrze czytacie. Tę ważącą prawie 10 kg brioszkę para młoda musi trzymać podczas tańca w górze, aby udowodnić swoją siłę. Nikt nie mówił, że będzie lekko, prawda? Drożdżówką dzielą się następnie z weselnikami.

Croquembouche – francuski tort weselny z ptysiów

Deser deserem, buła bułą, ale przydałby się jeszcze tort, prawda? Nie może być jednak zwyczajny, o nie! Francuzi mają swoje własne torty weselne – croquembouche to tradycyjny francuski tort weselny z malutkich ptysi nadziewanych crème pâtissière (waniliowym kremem budyniowym). Ptysie, tzw. profiterole, tworzą wierzę osiągającą nawet 1 metr wysokości, a całość oplatają złote nitki z karmelu, nadające efektu chrupkości. Stąd też nazwa ptysiowej wieży, bo croque en bouche  oznacza dosłownie „chrupiące w ustach”. Zgodnie z tradycją przynajmniej jeden ptyś z tego nietypowego tortu musi znaleźć się na talerzu każdego gościa weselnego – tuż obok innych słodkości serwowanych na weselu.

Le pot de chambre, czyli tradycja nocnika

Następnie przychodzi czas na Le pot de chambre, czyli tradycję nocnika. To prawdziwy chrzest bojowy! O co chodzi? Kiedy w trakcie wesela nowożeńcy znikają, rodzina i znajomi mają za zadanie ich odnaleźć, aby postawić ich przed ciężką próbą: para młoda dostaje do wypicia mieszankę alkoholi, zupy cebulowej i innych dziwnych substancji, które wcale do siebie nie pasują i smakują ohydnie. Jakby tego było mało, upiorny koktajl jest serwowany w… nocniku! Niezły sprawdzian małżeńskiej wytrwałości, prawda?

I choć francuskie przyjęcia weselne z pewnością obfitują w smaczne dania, to para młoda nie cieszy się z tych smakołyków równie bardzo, jak goście. Oto bowiem pojawia się kolejna próba! Francuskim zwyczajem nowożeńcy muszą skonsumować posiłek z… muszli klozetowej! Zostają tłumnie odprowadzeni przez gości do specjalnego sedesu, gdzie przy aplauzie gromkich braw muszą zjeść przygotowane dla nich smakołyki. I choć w menu dominuje czekolada oraz szampan, to serwis deserowy naprawdę nie porywa.

Cukierek albo faux pas

Na koniec – w podziękowaniu za te wszystkie atrakcje – francuska para młoda musi obdarować swoich gości słynnymi Les dragées de mariage, czyli migdałami w polewie czekoladowej. Wyglądają uroczo: jak kolorowe kamyczki, które zapakowane w elegancki woreczek są słodkim podziękowaniem dla gości za przybycie na ślub i wesele.

Let’s make some noise!

A raczej wypadałoby powiedzieć: faire du bruit! Chodzi o zgiełk podczas…nocy poślubnej. W niektórych regionach we Francji noc poślubna odbywa się przy akompaniamencie bębenków, gwizdów i okrzyków. Rodzina i znajomi tłumnie spotykają się pod domem nowożeńców i rozpoczynają rejwach. Śpiewają, grają i krzyczą, a wszystko po to, by para młoda opuściła małżeńskie łoże i dołączyła do rozbisurmanionego orszaku, aby razem z gośćmi jeść, pić i bawić się do rana. W końcu przed nimi jeszcze mnóstwo romantycznych chwil we dwoje, a taka okazja do świętowania raczej już się nie powtórzy!

Autor

Filolog polski z norweskimi zapędami. Miłośniczka list i tabel (zupełnie jak nie humanistka), a także literatury i dobrego kina. Pasjonatka fitness. Zbiera książki. Zbiera winyle. One też zbierają: kurz. Chyba melomanka. Bywa, że megalomanka. A może po prostu tylko Anka… ale z iskrą.

Skomentuj