Ślub i wesele

Uciekająca panna młoda, czyli wizerunek panny młodej w popkulturze

Pamiętacie Kasię z kultowego filmu „Kogel-mogel”? Cała wieś planowała jej ślub i wesele, a ona uciekła w popłochu najbliższym autobusem, który podjechał pod jej dom. Dlaczego dzisiaj nie bawi nas taka wizja ślubu i panny młodej? Wizerunek panny młodej w popkulturze zmieniał się równolegle do przemian społecznych zachodzących wokół nas na przestrzeni ostatnich kilku dekad.

„Kogel-mogel” to film z 1988, ale mimo wszystko, nawet rozumiejąc konwencję gatunkową, czyli fakt, że mamy do czynienia z komedią, trudno zaakceptować sytuację, w której bohaterka przymuszana jest do zamążpójścia z lokalnym przedsiębiorcą budzącym w niej jedynie odrazę. Panna młoda ma ambicje, plany na przyszłość związane ze studiami i pracą zawodową, które w filmie przedstawione są jako fanaberia. Oczywiście winić możemy scenarzystów: z Iloną Łepkowską na czele. Twórcy, nie dość, że pokazali polską wieś jako źródło wszelakiego zacofania, to zasugerowali, że koniec końców racja nie stoi po stronie walczącej bohaterki, ale lokalnej społeczności. Kasia wraca na wieś z obietnicą możliwości podjęcia studiów zaocznych w zamian za zamążpójście za innego lokalnego przedsiębiorcę. Gdzie tu zwycięstwo kobiecej siły? Nie wiadomo.

Uciekająca panna młoda w filmach i serialach

Kasia (w tej roli Grażyna Błęcka-Kolska) była typową „uciekającą panną młodą” wtłoczoną w system, w którym miała tylko odegrać określoną rolę. Patrząc z perspektywy czasu, widzimy, jak wiele stereotypów o roli kobiety w życiu społecznym przemycał film i jak mocno zakorzeniał je w myśleniu widowni. Dzisiaj krytyczki i krytycy zwróciliby uwagę na odbieranie głosu kobiecym bohaterkom, uprzedmiotowienie postaci poprzez wtłoczenie w mechanizm, z którego nie było wyjścia. Gdy jednak spojrzeć na współczesne komedie romantyczne, okaże się, że wielokrotnie bohaterki, mimo pozornych narzędzi w postaci samodecydowania, wpadają w te same koleiny. Nawet Bridget Jones uległa presji metryki i chciała zakochać się „na zawołanie”, bo gonił ją czas. Bridget częściowo odkłamywała wizerunek panny młodej w popkulturze, ponieważ kpiła z kanonów urody i oczekiwań społecznych wobec kobiet, ale równocześnie wpadała w klasyczną pułapkę konieczności zakochania się w eleganckim dżentelmenie o nienagannych manierach. Zaledwie sześć lat później niż Kasia inna panna młoda też ucieknie sprzed ołtarza. Będzie to Rachel (w tej roli Jennifer Aniston) z serialu „Przyjaciele”, której historia została poprowadzona zupełnie inaczej. Rachel zamieszkała z dawną koleżanką Monicą i zaczęła budować swoje życie w Nowym Jorku, nigdy już nie wracając do punktu wyjścia. Oczywiste jest, że nie możemy zestawiać tych dwóch realizacji filmowych, gdy jedna jest satyrą na realia polskiej wsi, a druga opowiada o rzeczywistości wielkomiejskich singli z Nowego Jorku. Czy jednak tak wiele różni bohaterki? Obydwie cały czas poszukiwały miłości.

Świąteczna wizja zakochania na zawołanie

Oglądając świąteczne produkcje Netfliksa, dostrzeżemy, że nieodzownie łączą zbliżające się Boże Narodzenie z potrzebą zakochania. W norweskim serialu „Facet na święta” i jego włoskim odpowiedniku zatytułowanym „Nienawidzę świąt” bohaterka zmuszona jest zapewnić swoją rodzinę, że na Wigilii pojawi się w domu rodzinnym z chłopakiem. Jako że Gianna (Pilar Fogliati) jest 30-letnią singielką, która od trzech lat nie może przepracować ostatniego związku, matka naciska na nią, aby rozejrzała się i w końcu „kogoś poznała”. Bohaterka nie wiedząc, jak wybrnąć z impasu, postanawia – a jakże – okłamać rodziców, sugerując, że jest w stałym związku. Kolejne sześć odcinków pokaże nam, jak poszukuje się „last minute” chłopaka gotowego pójść na Wigilię. Giannie pomagają koleżanki – przeszukują Tindera, podsuwają znajomych gotowych pójść na randkę. Bohaterka biega od jednego spotkania do drugiego, ale ciągle coś jest nie tak. Dostrzega liczne wady w każdym poznanym mężczyźnie, a gdy w końcu ktoś jej wpada w oko i świetnie się dogadują, okazuje się, że ma zaledwie 19 lat i niebawem wyjeżdża z kraju, nie ma więc ochoty na angażowanie się w stały związek. Gianna ze złamanym sercem wraca do przyjaciół. I wówczas olśniewa ją, że to właśnie przyjaźń jest dla niej tą najwyższą wartością, która stanowi budulec jej tożsamości i szczęśliwego bycia „tu i teraz”. Gdy więc rozpoczyna się Wigilia, a rodzina oczekuje na przyjście nieznajomego, Gianna otwiera drzwi i… nie dowiadujemy się, który z jej byłych chłopaków postanowił ją odwiedzić i spędzić z bohaterką święta. Gianna widziała się już w marzeniach kilkukrotnie w sukni panny młodej, ale kim okazał się ten idealny partner na święta, tego nie wiemy. Okazuje się jednak, że mężczyzna musiał uratować święta, bo inaczej czegoś by brakowało. Może więc tak wiele nie zmieniło się od czasów, gdy Ilona Łepkowska pisała scenariusz „Kogla-mogla”? Zmieniły się dekoracje – kobieca niezależność, kariera zawodowa, możliwości, wybory, ale dla autorów scenariuszy wciąż status singielki budzi grozę i nie śpią przez niego po nocach. Wizerunek panny młodej w popkulturze co jakiś czas przełamują śmiałe bohaterki idące pod prąd konwenansom, ale koniec końców i tak odczuwają presję znalezienia idealnego partnera – nawet jeśli nie, aby od razu pójść z nim do ołtarza, to „przynajmniej” na rodzinną Wigilię.

Wizerunek panny młodej w nowojorskim stylu

Czy film i serial potrafi odczarować wizerunek „nieszczęśliwej” singielki? Na szczęście tak. Doskonale robił to serial „Seks w wielkim mieście”, który mimo zarzutów wystosowanych dziś wobec niego (dotyczących nierealistycznych zarobków Carrie, która utrzymywała się na Manhattanie, pisząc jeden felieton tygodniowo do gazety „New York Star”), potrafił mówić o sile kobiet także wówczas, gdy nie było przy nich partnera w lśniącej zbroi. W wersji filmowej jednak, gdy Carrie (Sarah Jessica Parker) przygotowuje się do ślubu z Mr. Bigiem (Chris Noth) i na skutek drobnego nieporozumienia Mr. Big wycofuje się spłoszony słowami Mirandy (Cynthia Nixon), Carrie w dziewczyńskim gronie spędza swój „miesiąc miodowy” i dostrzega wsparcie „rodziny z wyboru”. Swoją drogą, prawie-ślub Carrie i Mr. Biga, jak i ten rzeczywisty, były niezapomnianymi widowiskami estetycznymi (kto pamięta słynne zdobienie głowy Carrie? Doczekało się licznych memów i pytań, czy to coś „żyło” na jej głowie?), podobnie jak ikoniczne niebieskie pantofelki, które będą dla niej wiele lat później ważnym wspomnieniem ich wspólnej historii. Taki wizerunek panny młodej w popkulturze, oparty na odwołaniu do wspólnych doświadczeń, zdecydowanie lepiej zakorzenia się w pamięci widowni niż klasyczna biała „beza” (koszmar projektantów mody!), w której uwięziona była nieszczęśliwa Kasia z filmu „Kogel-mogel”.

Panna młoda na nowe czasy?

Kolejne pokolenie dziewczyn z Nowego Jorku, przedstawione przez Lenę Dunham w serialu „Dziewczyny”, było zdecydowanie mniej skłonne do romantycznych uniesień, a bardziej realistycznie i twardo stąpało po brooklińskich chodnikach. Czy Hannah Horvath chciałaby zostać klasyczną panną młodą? Być może. Twórczyni zaoferowała nam jednak zupełnie inne spojrzenie na związki i relacje z partnerem, chłopakiem, narzeczonym, mężem. Historia Hanny to jednak opowieść na zupełnie inny artykuł.

Autor

Z wykształcenia dziennikarka, z zawodu copywriterka, z zamiłowania językowa pasjonatka. Najlepiej relaksuje się, gotując lub czytając. Miłośniczka polskiej kuchni, słowiańskiej kultury i dobrej muzyki. Romantyczka z racjonalnym podejściem do życia, niezwykłą umiejętnością wyłapywania literówek i bezwzrokowego pisania.

Skomentuj