Ciekawostki Małżeństwo

Rocznice ślubu. Jak się nazywają i co mówią nam ich nazwy?

Małżeństwo. Niektórzy traktują je jak instytucję. Inni romantycznie opisują jako „najmniejsze państwo świata”, w którym – jak w każdej szanującej się organizacji społecznej – jego mieszkańcy mają prawo (a niekiedy… obowiązek) do obchodu wszelakich świąt państwowych. Mowa o rocznicach ślubu!

Małżeńskie gody są nadawane poniekąd „ustawowo”, by celebrować niepodległość i wielkość tego małego, zjednoczonego państewka miłości. Cały kłopot w tym, że niezwykle łatwo poplątać się w owych rocznicach. O ile te „sędziwe” gody z wieloletnim stażem mają logiczne, zasłużone przydomki i wespół tworzą okazałą kolię ze szlachetnych klejnotów (perłowa, rubinowa, szafirowa) i drogocennych kruszców (złota, srebrna), to skąd wzięły się te pozostałe, dziwne nazwy? Papierowa, drewniana, płócienna… Co ma piernik do wiatraka, a małżeństwo do drewna?

Rocznice ślubu. O co właściwie w nich chodzi?

Papierowa rocznica ślubu

Czasami może być romantycznie. Nie trzeba szukać daleko: już ta najmłodsza, pierwsza rocznica ślubu jest ujmująca. Niby staż mały i może niezbyt imponujący, ale wszyscy wiemy, że jest to bardzo silna rocznica. Wciąż płynąc na miłosnej emfazie, wyznajemy tak ogromny kult miłości, że papier całego świata nie byłby w stanie oddać jej bezmiaru. Fakt, że niektórym ten „papier” z pierwszych godów nagle kojarzy się z podpisanym cyrografem… tak, tak: wiele wyjaśnia się w tym pierwszym roku.

Druga rocznica ślubu

Druga rocznica ślubu, zwana bawełnianą. O co chodzi? Małżeństwo niczym 100% cotton? Czemu nie! Wciąż czysta bawełna, czyli miłość bez syntetyków. Tylko high quality bez made in China. I tylko nielicznym czasem wydaje się, że ta bawełna to pełna ironii metafora do jej uprawiania w niewolniczej pracy.

Trzecia rocznica ślubu

Dalej robi się ciekawiej. Trzecia rocznica, czyli skórzana. Nie ma wątpliwości, że nazywa się tak, ponieważ czujemy już przez skórę, gdy małżonek/małżonka coś kręci. Znacie się jak łyse konie, nomen omen do skóry ogolone. Gratulacje! Zaczynają się lata, gdy rozumiecie się bez słów. Czasami jest to błogosławieństwem, a czasami… hmm.

Czwarta rocznica ślubu

Kwiatowa rocznica jest tą najbardziej oczywistą – małżeństwo przechodzi rozkwit, niczym starannie pielęgnowany kwiat, a często obok dorodnej rośliny pojawia się… mała latorośl. Szanowni Mężowie, tak na marginesie, skoro jesteśmy przy kwiatach: czerwone róże czynią cuda. Zmiękczają kobiece serca zawsze i bez wyjątku. Dlatego warto czasem złożyć kwiaty pod państwowym pomnikiem miłości.

Pięciolecie małżeństwa

Pięciolecie to wyjątkowa, drewniana rocznica. Małżeństwo trwa już okrągłe latka – to jak kamień milowy we wspólnej historii małego państewka. Wspólnie płyniecie niezmiennie na tej małżeńskiej tratwie przez ocean życia i wiecie już, że niesie Was solidny, wspólnie stworzony kawał… drewna, któremu niestraszne sztormy ni burze. Navigare necesse est, jak mawiali starożytni. Nie dodali tylko, że ze zgraną załogą żegluga jest cudowną przygodą, a nie tylko walką z morskim żywiołem.

Autorka ilustracji: Kika Paper

Dalsze rocznice ślubu

Nie zawsze jest tak ekstremalnie. Po żywiołowej, drewnianej rocznicy następują przyjemne, miłe i otulające serca rocznice wełniane, a także te słodkie cukrowe. Pachną ciastem, cukierkami w kieszeni dziecka i ciepłymi kocykami, którymi okrywacie rozkopane dzieciaki. Wasze pociechy stale umacniają w Was miłość i rodzinną stabilizację.

Poczucie siły w małym rodzinnym państewku sięga wyżyn i każda późniejsza rocznica to jak formalne poparcie dla trwałości i niezawisłości małżeństwa: spiżowa, blaszana, cynowa… to prawda, że niektórzy słyszą tu szczęk oręża. Wówczas na skutek rozbicia dzielnicowego jedna połówka zamieszkuje sypialnię, druga przenosi się na kanapę i odgradza zasiekami z nieupranych skarpet.

Pechowa trzynastka?

Los lubi zmiennym być, dlatego po metalowych latach nadchodzi rocznica 13 – wcale nie taka pechowa, bo koronkowa. Całkiem miła, ponieważ w większości latorośle są już na tyle duże, że można je spokojnie puścić na kolonie. A wówczas, jak śpiewa Kazik, „gdy nie ma w domu dzieci to”, wiadomo: koronki.

Złote gody, czyli pięćdziesięciolecie małżeństwa

A kiedy już odczynicie pecha i klątwę trzynastki, czeka Was moc kryształu, ekskluzywność porcelany, perły i koralowce, aby w końcu dojść do złotej, 50-tej rocznicy ślubu. To święto, które jest honorowane autentycznym Medalem za Długoletnie Pożycie Małżeńskie nadawanym przez prezydenta. Miłosne odznaczenie ma 35 mm średnicy i kształt gwiazdy. Dostajecie własną, oksydowaną gwiazdkę z nieba, choć najjaśniej i tak świeci dla Was ta, której powiedzieliście sakramentalne „tak”.

Najlepsze jest to, że do takich świąt nie trzeba szykować wykwintnych potraw, karpia w galarecie, barszczu czy wielopiętrowych tortów. Małżeńskie gody karmią się tylko jedną potrawą: miłością przyprawioną szczyptą ciepła i serdeczności. Uczucie, które jest między dwojgiem ludzi, smakuje jak najlepszy koktajl świata. Pijcie go na zdrowie, niezależnie od tego, czy wychylacie toast za pierwszą, piątą czy piętnastą rocznicę. Oby zawsze miał słodki smak miłości!


 

Autor

Filolog polski z norweskimi zapędami. Miłośniczka list i tabel (zupełnie jak nie humanistka), a także literatury i dobrego kina. Pasjonatka fitness. Zbiera książki. Zbiera winyle. One też zbierają: kurz. Chyba melomanka. Bywa, że megalomanka. A może po prostu tylko Anka… ale z iskrą.

Skomentuj